Businessman TOday
Dobre studia, magisterka, pierwsza praca, na start 4500 zł na rękę, służbowy laptop i komórka. To strategia i wizja przyszłości wielu młodych osób. Niektórym...

Dobre studia, magisterka, pierwsza praca, na start 4500 zł na rękę, służbowy laptop i komórka. To strategia i wizja przyszłości wielu młodych osób. Niektórym się udało więc dlaczego Tobie ma się nie udać() W końcu jesteś inteligentny, masz piątkę na dyplomie i znasz 2 języki obce – należy Ci się, prawda() Jeżeli dodatkowo masz fart i zamożnych rodziców, może uda się też dostać mieszkanie i pierwszy samochód. Niech będzie nawet używany, ale zakuwałeś ostro na studiach – chyba Ci się należy, tak()

Nic Ci się nie należy!

Pamiętam swój pierwszy samochód – Skodę Fabię 1.2. Kombi. Z salonu. Srebrną. Dziś już nie wiem nawet dlaczego była to Fabia z salonu zamiast czegoś używanego, ale co szybciej można nazwać samochodem. To było dawno temu, na I roku studiów. Zapłaciłem za nią 25% wartości, wydając większość swoich oszczędności, resztę pożyczył mi tata. Pamiętam jak dziś gdy mówił „synu oddawaj mi miesięcznie tyle ile będziesz mógł, ale chciałbym byś zwrócił mi tę pożyczkę w całości”. Nie było więc wyjścia, trzeba było rozglądnąć się za źródłem przychodu. Najpierw były praktyki, później umowy zlecenie na ½ etatu, by jakoś łączyć pracę z dwoma kierunkami dziennych studiów. Gdy nadeszły wakacje, a większość znajomych oddawała się piciu piwa i odpoczywaniu, mnie czekało malowanie domów w Szwecji, co akurat uważam za jedną z lepszych życiowych przygód. Dzień, w którym oddałem ostatnie 1000 zł za samochód, zapamiętam do końca życia. Poczułem wtedy, że mój pierwszy samochód jest już całkowicie mój, a także zrozumiałem jego prawdziwą wartość. Może i moich rodziców stać było by po prostu kupić mi ten samochód, ale to była jedna z ważniejszych lekcji, jakie otrzymałem w życiu. Lekcja, która ukształtowała mój sposób postrzegania świata. Lepiej na coś zapracować, niż coś dostać.

 

Możesz siedzieć i patrzeć

W życiu zawsze możesz siedzieć i patrzeć. Gdzie() Gdzie chcesz, na przykład w przyszłość, w oczekiwaniu, że przyniesie zmianę na lepsze. Patrzeć, kiedy Twój szef przestanie się na Tobie wyżywać tylko dlatego, że ma zły humor. Patrzeć, kiedy wynajmowane mieszkanie zamieni się na własne. Patrzeć na latające nad Twoją głową samoloty, które wożą ludzi w miejsca, na które Ciebie niestety nie stać. Patrzeć na przejeżdżające samochody, które bardzo chciałbyś mieć. Patrzeć na innych, którzy posiadają więcej, żyją lepiej, mają mniej problemów i ładniejszych partnerów. Możesz patrzeć, a możesz też…  Spróbować własnych sił w biznesie! Nieważne czy jesteś na studiach, na bezrobociu, śmieciówce, rencie, etacie albo dwóch etatach. Czas na przetestowanie własnych pomysłów biznesowych znajdziesz zawsze, jeśli tylko będziesz chciał. Nie masz pieniędzy na start() To nic, zacznij od prostych koncepcji, które nie wymagają zaawansowanych prototypów, nie musisz też od razu otwierać działalności, możesz chociażby skorzystać z pomocy obecnych na rynku Inkubatorów.

„Czy to dla mnie()” zapytasz sam siebie. Odpowiedź jest tak rozbudowana, że zawrzeć ją można aż w trzech literach + jednym znaku przestankowym: TAK! Własna firma jest dla każdego. Pisząc ten tekst patrzę jednym okiem na telewizję – stare odcinki kultowego kiedyś serialu „Miodowe Lata”. Karol Krawczyk i Tadzio Norek pracują właśnie nad biznesplanem do swojej nowej firmy, o nazwie „Elektroniczna Ropucha”, świadczącej innowacyjne usługi dla ogrodnictwa. Jeżeli Karol tramwajarz i Tadzio kanalarz nie boją się realizować swoich pomysłów, to chyba Tobie też nie wypada się bać. Gdyż, o ile dobrze pamiętam, nawet świętej serialowej pamięci Rysio z Klanu miał epizod z własną firmą. Przecież najgorsze co może Cię spotkać, to porażka w biznesie, ale od tego się zazwyczaj nie umiera. Najlepsze natomiast to niezależność, zdobycie doświadczenia, realizacja marzeń zamiast patrzenia, jak realizują je inni, a przede wszystkim niesamowity komfort psychiczny płynący ze świadomości, że do większości tego co Cię otacza, doszedłeś sam. Sam, bo w życiu nic Ci się nie należy.

Potwierdzam, że własna firma to ryzyko, że raz jest łatwiej, raz trudniej. Ale słowa żony mówiącej „kocham Cię za to, że jesteś taki ogarnięty życiowo” naprawdę potrafią dodać siły do walki w gorszych momentach. Dlatego pytania „czy warto()”, „czy to dla mnie()”, „czy dam radę()”, „czy osiągnę sukces()” albo „czy mój pomysł jest wystarczająco dobry()” to według mnie pytania bez znaków zapytania…

Read it in english version: http://www.businessmantoday.us/questions-without-question-marks/

Krzysztof Sadecki